Jedna z atrakcji stolicy – stacja filtrów przy ul. Filtrowej. Jeśli zastanawiasz się czy warto ją zobaczyć, to nie zastanawiaj się. Warto. Nie jest prosto się tam dostać. I nie jest to kwestia ceny. Bilet kosztuje (zwykle) 15 złotych. Filtrów nie można zwiedzać samodzielnie. Trzeba kupić bilet i udać się na oprowadzanie zorganizowane. Co nie jest złym pomysłem, bo przy okazji można usłyszeć wiele ciekawych historii. Ponieważ Filtry wciąż pracują dostarczając wodę dla Warszawy są traktowane jako obiekt strategiczny. Każdy zwiedzający musi okazać się dokumentem tożsamości przy wejściu. 

W tym wpisie skoncentruję się na Zakładzie Filtrów Pospiesznych, który powstał jeszcze przed II Wojną, a to dlatego, że mam sentyment do przełączników i gadżetów. Bo blaty sterownicze są zrobione z marmuru, a dźwignie wykończone drewnem. Teraz nikt już takich rzeczy nie robi. Nawet bakelitowe tablice mają swój urok. Mosiądz, chrom, zegary i wskaźniki. Grawerowane plakietki i przestrzeń. Tu właśnie pracowała Madzia Karwowska, czyli żona Czterdziestolatka. Proszę łaskawie popatrzeć na te cudeńka z poprzedniej epoki, zabytki z drogi technicznego postępu.