Objawia się podobnie do polio, atakuje głównie dzieci w Stanach Zjednoczonych, nadal nie wiadomo,
co jest jego przyczyną. Pierwsze przypadki zespołu neurologicznego wykryto w 2012 r. W tym roku zachorowało już 158 osób.

Konrad Siuda

dążyliśmy już zapomnieć o chorobie Heinego-Medina. Ostatnie zachorowanie miało miejsce w Polsce w 1984 r. Nagminne ostre porażenie dziecięce, choć znane od wieków, w XIX stuleciu wywołało pandemię paraliżu u dzieci na półkuli północnej. Początek ubiegłego stulecia przyniósł rosnącą liczbę przypadków trwałego paraliżu przekraczającą 20 tys. rocznie. Apogeum zachorowań przypadało na rok 1952, gdy w USA odnotowano 57 879 przypadków trwałego paraliżu w przebiegu poliomyelitis. Po wprowadzeniu szczepień w 1955 r. nasilenie choroby się zmniejszyło, a liczba zachorowań spadła poniżej 100 przypadków w 1965 r. i poniżej 10 w 1973 r. 21 lat później całkowicie wyeliminowano dzikiego wirusa z półkuli północnej.

Tajemnicza choroba podobna do polio

Nowo wykryta choroba, czyli ostre zwiotczające zapalenie rdzenia kręgowego (acute flaccid myelitis – AFM), objawia się podobnie do polio, gdyż tak jak w przypadku tego wirusa patogen uszkadza istotę szarą rogów przednich rdzenia kręgowego. Pierwsze trzy przypadki zanotowano w 2012 r. w Kalifornii. Choroba dotyka dzieci oraz młodych ludzi poniżej 21. roku życia. Zaczyna się zwykle grypopodobnym zapaleniem górnych dróg oddechowych połączonym z katarem, bólami mięśniowymi i gorączką. Potem dołączają się objawy neurologiczne. Choremu opadają powieki i ma trudności w poruszaniu gałkami ocznymi, wygładzają mu się rysy twarzy, co jest wynikiem wiotkości mięśni. Uszkodzeniu ulega neuron obwodowy drogi ruchowej zlokalizowany w rdzeniu kręgowym, co objawia się zmniejszeniem napięcia mięśni. Najczęściej występujące objawy to nagłe osłabienie mięśni kończyn aż do stadium paraliżu oraz zniesienie odruchów neurologicznych. Jeśli zajęte zostaną jądra nerwów czaszkowych zlokalizowane w rdzeniu, dołączają się objawy opuszkowe, czyli trudności w połykaniu i zamazana mowa. Gdy uszkodzenie obejmuje mięśnie odpowiedzialne za oddychanie, pojawia się zagrożenie życia pacjenta ze względu na niewydolność oddechową. Konieczna staje się sztuczna wentylacja chorego. Diagnozę ostrego wiotkiego zapalenia rdzenia kręgowego potwierdzają wyniki rezonansu magnetycznego wykazujące uszkodzenia w strukturze istoty szarej rogów przednich rdzenia kręgowego oraz w mózgu. Innym badaniem wykonywanym dla potwierdzenia diagnozy jest punkcja płynu mózgowo-rdzeniowego. W badaniu płynu występuje pleocytoza powyżej pięciu białych ciałek krwi na mm3. Nie ma specyficznej terapii AFM. W przypadkach osłabienia mięśni kończyn po rehabilitacji pacjenci wracają całkowicie do zdrowia. W cięższych przypadkach, gdy wystąpiło porażenie mięśni, u chorych pozostają ubytki neurologiczne. Trudno ocenić, na ile możliwy jest całkowity powrót do zdrowia, gdyż od pierwszych zachorowań upłynęło niewiele czasu i chorzy nadal mają szansę na całkowite wyzdrowienie. Pocieszające jest, że dotychczas nie notowano przypadków śmiertelnych w przebiegu AFM.

objawy AFM

Objawy AFM
 

Enterowirus głównym podejrzanym

Dotychczas nie wskazano jednoznacznie przyczyny choroby. Szukając odpowiedzialnego za infekcję patogenu, w pierwszej kolejności poszukiwano enterowirusa typu C, wywołującego zespół Heinego-Medina. Winowajca nasuwał się sam ze względu na kliniczny obraz ostrego zwiotczającego zapalenia rdzenia zbliżony do polio i powinowactwo wirusa do tych samych struktur rdzenia kręgowego. U żadnego z chorych dzieci nie stwierdzono jego obecności. Choroba pojawiała się u dzieci szczepionych i nieszczepionych przeciw polio. Najbardziej podejrzany jest enterowirus D68, którego obecność wykryto u znacznej części chorych na AFM. Nadal jednak nie udowodniono jednoznacznie, że jest on jedyną przyczyną tego zespołu. Podejrzane są także inne wirusy – należący do enterowirusów szczep A71, wirus Zachodniego Nilu i wirusy coxsackie A16.

Choroba pozostaje zagadką

Mimo wskazania domniemanego winowajcy wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Enterowirusy nie są nową grupą w otoczeniu człowieka i do tej pory szczep D68 powodował u ludzi grypopodobne zapalenia górnych dróg oddechowych, kaszel, gorączkę, bóle mięśniowe i ogólne złe samopoczucie. Nie wiadomo, czemu nagle patogen zaczął powodować ciężkie uszkodzenia w układzie nerwowym. – To pytanie, które wprawia nas w zakłopotanie. Nie znamy na nie odpowiedzi – mówi dr Nancy Messonnier, nadzorująca badania nad ogniskiem zakażenia z ramienia CDC. Wirusa D68 odkryto w 1962 r. Pojawiał się w niewielkich ogniskach w Stanach Zjednoczonych, Europie i Azji. Liczba przypadków w ognisku wahała się od 5 do 28. Do 2013 r. potwierdzono na świecie 699 przypadków zachorowań, których przyczyną był wirus D68. Wszystkie objawiały się niezbyt nasilonymi dolegliwościami górnych dróg oddechowych. W dodatku wirus w niewielkim stopniu odpowiadał za przeziębienia. Stwierdzano go w 0,2 do 3,4 proc. próbek pobranych z dróg oddechowych chorych. Pierwsze liczniejsze ognisko zakażeń wirusem wykryte w USA i Kanadzie w 2014 r. wyróżniało się znacznie cięższymi dolegliwościami układu oddechowego niż poprzednio. Wirus wystąpił u 1153 pacjentów – to dwukrotnie więcej przypadków niż wszystkich wykrytych wcześniej.

Nawracające fale zachorowań

cykl występowania AFM

Cykl występowania AFM
Tajemnicą pozostaje, dlaczego zapadalność na zwiotczające ostre zapalenie rdzenia kręgowego wykazuje cykliczną powtarzalność. Najwięcej zachorowań przypada na jesień ze szczytem we wrześniu, potem liczba przypadków spada do grudnia. Fale nawrotów AFM powtarzają się co dwa lata. Naukowcy nie potrafią tego wyjaśnić. Nie znaleziono również żadnego wektora zakażenia w postaci owadów lub innego nosiciela. Pierwsze wystąpienia zanotowano w 2012 r., w 2014 r. stwierdzono 120 przypadków. W kolejnym roku potwierdzono tylko 22 przypadki AFM. W 2016 – 149, a w 2017 – 35 przypadków. W tym roku (do 10 grudnia) potwierdzono 158 zachorowań. Nie wiadomo również, dlaczego choroba występuje głównie w Stanach Zjednoczonych. Notowano przypadki AFM w 17 krajach, ale były to epizodyczne zachorowania. Nigdzie nie zachorowało tak wiele dzieci jak w USA. W 2014 r. podczas fali zachorowań w USA w Norwegii potwierdzono trzy przypadki oraz pojedyncze zachorowania w Danii i Wielkiej Brytanii. Choroba występuje w 36 amerykańskich stanach, a najwięcej przypadków zanotowano w Teksasie i Kolorado. Wysoka liczba przypadków w tym ostatnim stanie może wynikać z uwrażliwienia służb medycznych na tę chorobę, gdyż gros zachorowań w 2014 r., które zaabsorbowały media, pochodziło z tego stanu. W całym kraju zgłoszono w tym roku (do 10 grudnia) 311 przypadków, jednak każde zachorowanie wymaga potwierdzenia, czy jest to AFM. Rosnąca liczba przypadków paraliżu Średni wiek dzieci z pierwszej fali zachorowań wynosił siedem lat. U większości przed wystąpieniem objawów neurologicznych stwierdzono objawy zapalenia górnych dróg oddechowych i gorączkę, czyli takie, jakie pierwotnie wywoływało zakażenie wirusem D68. Owe 120 przypadków AFM to 10,4 proc. stwierdzonych zakażeń D68 w tym roku. Niemal wszyscy chorzy wymagają hospitalizacji. Zagrożeniem życia są pojawiające się w przebiegu zaburzeń neurologicznych dysfunkcje mięśni oddechowych, które powodują, że pacjent w stanie niewydolności oddechowej wymaga sztucznej wentylacji.

Specjalny zespół szuka lekarstwa

Choroba jest rzadka, dotyka od jednej do dwóch osób na milion – jednak powiązanie z czynnikiem zakaźnym, brak swoistego leczenia i potencjalne zagrożenie życia budzą niepokój lekarzy. CDC utworzyło zespół zajmujący się tą chorobą. – Specjalny zespół specjalistów powołano, by mieć pewność, że środowisko naukowe podejmuje wszelkie możliwe kroki dla znalezienia odpowiedzi na kluczowe pytania, zbadania choroby, określenia terapii i finalnie zapobieżenia ostremu zwiotczając emu zapaleniu rdzenia kręgowego i jego konsekwencjom – mówi dyrektor CDC Robert Redfield. Lekarze zgłaszają wszystkie przypadki zachorowania. Analiza każdego przypadku powiększa szansę na znalezienie przyczyny i postęp w leczeniu paraliżu. CDC również bada każde zgłoszenie potencjalnego wystąpienia paraliżu i weryfikuje diagnozę. Mimo że w proporcji do populacji Stanów Zjednoczonych przypadków AFM jest niewiele, to niepokój budzi rosnąca liczba przypadków choroby zakaźnej w sytuacji, gdy nie są wyjaśnione ani przyczyny, ani sposoby rozprzestrzeniania się patogenu. Wiele pytań czeka jeszcze na odpowiedź, a czas działa przeciw naukowcom.


Tekst ukazał się w „Rzeczpospolitej” 18 grudnia 2018