Jak zdecydowałem się na Kaisera to go teraz mam. I co dalej? Spróbuję rozparcelować czarne pudełko na czynniki. A wygląda ono tak:

To rozmontowany koreks

©KonradSiuda

©KonradSiuda, koreks Kaiser

FIRST THINGS FIRST

Ciemnia, czyli pomieszczenie bez dostępu światła jest niezbędne tylko na początku procesu wołania negatywu, czyli do umieszczenia filmu w koreksie. Najsampierw wyjmujemy rolkę naświetlonego filmu z aparatu. To jeszcze możemy zrobić przy świetle. Zamykamy się w ciemni, wyciągamy film z kasety (135 mm) nawijamy na szpulkę i szpulkę wsuwamy na trzpień w koreksie. Zamykamy koreks. Jak koreks zostanie zamknięty możemy włączyć światło.

Szpulki można dostosować do rozmiaru filmu. Na trzpieniu są trzy nacięcia, które pozwalają ustawić rozmiar filmu na 35 mm (typ 135), 40mm (typ 127) i 60mm (typ 120 i 220). Do zmontowania szpulki trzeba włożyć trochę siły, bez przesady – nie trzeba być Pudzianem, ale też nie ma się co obawiać, że pęknie. Do koreksu wchodzą dwie szpulki ustawione na film 135 lub jedna na 120. Jeśli złożymy poprawnie szpulkę wypustki ułatwiające wprowadzanie filmu powinny się spotkać. Na zdjęciu jedna szpulka na film 135, druga na 120.

Film wsuwa się w spiralne nacięcia na szpulkach tak, by koniec nie wystawał. Szpulki nawleka się na trzpień i umieszcza w koreksie. Koreks zakręcamy i gotowe. Od tego momentu koreks jest światłoszczelny. Rzecz wydaje się trudna do wykonania po ciemku. I wykonywana po raz pierwszy prosta nie jest, dlatego warto przećwiczyć proces na zaświetlonym filmie przy świetle. Trening czyni mistrza i po kilku założonych filmach idzie sprawnie.

©KonradSiuda

©KonradSiuda, koreks Kaiser

©KonradSiuda

©KonradSiuda, koreks Kaiser