Człowiek, co w ciepłe kraje chce pojechać, musi się do nich dostać. Samolotem wychodzi najszybciej. Ja korzystałem dotychczas z usług Aeroflotu, z kilku powodów. Po pierwsze cena była dość atrakcyjna, po drugie czas na przesiadkę w Moskwie był rozsądnie krótki (a nie jak w przypadku Helsinek 17 godzin oczekiwania). Co do usług przewoźnika mogę wypowiadać się w samych superlatywach. Opowieści o rosyjskich złomach ledwie trzymających się kupy można włożyć między bajki. Lot do Moskwy, który trwa 2 godziny jest w całej podróży mniej istotny. Trasę z Moskwy do Bangkoku obsługują Airbusy 330. Obsługa jest profesjonalna, posiłki dobre (na ile dobre mogą być posiłki w samolocie), ja nie miałem zastrzeżeń. Poza tym tak perfekcyjnego lądowania, jakiego dokonał pilot wielkim Airbusem na lotnisku w Moskwie jeszcze nie doświadczyłem. Idealnie na trzy punkty, bez kiksa (jakby siostrę całował. Swoją siostrę ;-)).

To co mnie w całej podróży mierziło to lotnisko Szeremietiewo. Takiego traktowania podróżnych, chamstwa i pokazu urzędniczo-mundurowej pychy nie widziałem nigdzie na świecie. Każdy osobnik w mundurze, choćby był bagażowym, poczuwa się do władzy nad tobą. Pohukiwania i poszturchiwania, na szczęście jedynie słowne. Nie bawią mnie protekcjonalne odzywki, zwłaszcza pograniczników. Obsługa lotniska jest w tej materii tylko odrobinę lepsza, jednak równie nieuprzejma, ma głęboko gdzieś swoją robotę, a pasażerów jeszcze głębiej. Nie wszyscy mają wystarczająco grubą skórę, by to znieść.

Podróżowanie z rosyjskimi liniami ma dość długą historię. Jak widać stanowi tak poważny zwrot w życiu człowieka, że trafiło do piosenki. Wysocki, w przekładzie Młynarskiego, śpiewa o lotniskowych zawirowaniach.

Suvarnabhumi

Tajlandia, Bangkok, Savarnabumi airport ©KonradSiuda

Tajlandia, Bangkok, Savarnabumi airport, ©KonradSiuda


Wystartowaliśmy z Moskwy i już po jakichś 10 godzinach jesteśmy w Bangkoku. Lotnisko Suvarnabhumi robi wrażenie. To jest jedna z bram Azji. Okęcie – przykro mi to stwierdzić – nawet po rozbudowie to kurnik. Poza tym, że lotnisko jest ogromne sama architektura robi wrażenie. Szkło, stal i surowy beton i dużo przestrzeni. Ogromne przeszklone płaszczyzny i wyniesiony na zewnątrz szkielet dodają mu lekkości. Może dodatkowo działa efekt skali. Poza tym człowiek po wielogodzinnym zamknięciu w ciasnej przestrzeni samolotu dobrze przyjmuje taką powietrzną przestrzeń.

Tajlandia, Bangkok, Savarnabumi airport ©KonradSiuda

I inni ludzie. Witają nas Azjaci, niżsi, o ciemniejszej karnacji i innych rysach. Znacznie uprzejmiejsi. Po załatwieniu formalności pierwsze zetknięcie ze światem zewnętrznym. Otwierają się drzwi klimatyzowanej sali i wchodzimy w gęste, lepkie i wilgotne powietrze. Już po chwili pot spływa po skroniach. To jest właśnie Azja.

Tajlandia, Bangkok, Savarnabumi airport ©KonradSiuda

Tajlandia, Bangkok, Savarnabumi airport ©KonradSiuda

Kilka informacji praktycznych:

• Wizę tajską można załatwić na lotnisku w Bangkoku, może to jednak zająć dłuższy czas, zwłaszcza jeśli jednocześnie zjawią się pasażerowie kilku samolotów. Można otrzymać wizę 15 dniową, którą można raz przedłużyć o 7 dni. Dłuższą wizę trzeba załatwić w Warszawie.
• Tajlandia jest przyjaznym krajem. Jednak posiadanie wszelkiego rodzaju narkotyków jest karane i to surowo. A tajskie więzienia nie należą do luksusowych.
• Z lotniska do Bangkoku jest ok 30 km. Do miasta można dostać się nadziemną kolejką (skytrain), która ma od niedawna połączenie z lotniskiem. Można skorzystać z taksówki. Kierując się strzałkami na public taxi docieramy do położonego na dolnym poziomie postoju. Przy kontuarze na zewnątrz dworca podajemy adres, gdzie chcemy się dostać, który zostaje zapisany na karteczce i wręczony kierowcy. Taksówki są oficjalne i nie ma żadnych cudów. Kierowca ma obowiązek włączyć taksometr i mamy prawo się tego domagać. Do wskazania taksometru należy dodać 50 Bathów opłaty lotniskowej oraz opłacić przejazd autostradą (ok 70 bathów). W taksówce mieści się 5 pasażerów, jednak w bagażniku nie wlezie 5 sporych plecaków. Cztery osoby pojadą bez problemów.

Link. część 3. One night in Bangkok