Uuuuu, kocham moją żonę. Naprawdę. Jakby tak nie było to bym jej coś zrobił. Moje wspaniałe słoneczko, mróweczka moja, sprząta wszystko. Tym razem ukatrupiła gdzieś mój koreks ze szpulkami. Nie, nie żeby po złośliwości. Żeby się po domu nie walało. Mieszkał sobie on cichutko pod szafką w łazience, nie łaził, jeść nie wołał. Ale nie, widać działał drażniąco na damskie zmysły. Czy te moje rzeczy jakieś feromony ode mnie przejmują czy jak? Od czego więc jest kobieca intuicja, czy jakie tam jeszcze natura niewiastom dała przymioty, przy okazji męskiemu gatunkowi zgryzot przyczyniając i włosów ujmując. Ciach i już go nie ma. Już mi życie połowica usprawniła. Ja zaś, od pół godziny staram się wpaść na ścieżkę jaką damski umysł podążał gdy utrynił gdzieś mój koreks. Nawet cholera w bieliźniarce sprawdzałem i na szafach. Nie mam zamiaru się poddawać, jednak moja nadzieja słabnie. I jak zwykle szczęście moje gdzieś polazło, więc nie mogę go dorwać. A mówiła mi babcia, że za kobietą nie trafisz. Wrrr.

Niestety ofiar jest więcej :-(. Wcięło z łazienki termometr i menzurkę. Latam po mieszkaniu jak żyd po pustym sklepie i myślę co jej po głowie chodziło jak to wzięła do ręki. Najpierw starałem się podejść do sprawy metodycznie. Pudełko dość spore, bo koreks był wstawiony w dwie miarki litrowe. Wziąłem krzesło i obejrzałem wszystkie szafy od góry. Pudło. Zajrzałem do szafki śmietnikowej. Pudło. Do szafki ze szczotkami. Pudło. Do szaf ubraniowych. Pudło. Cholera to musi być jakiś perfidny sposób. Absolutnie damski koncept powstały pod wpływem impulsu chwili, wiec mnie jako facetowi kompletnie niedostępny mentalnie. Wywoływacz, którego miałem zamiar użyć noszę w kieszeni. Tylko on mi został.

Ha, zostawiła ślad! Znalazłem jedną szpulkę. Jednak ostatnio wołałem 120tki, więc używałem jednej. Staram się myśleć logicznie, ale to chyba największy błąd. Nie jest tak dobrze jak sądziłem. Pod łóżkiem w sypialni z latarką szukałem. Pudło. Wszystkie szafki w łazience. Nic. Noszę tę szpulkę ze sobą i flaszkę utrwalacza licząc na to, że te amulety jakoś natchną mnie w poszukiwaniach. Na razie znalazłem pudełko po starym aparacie w podróżnej kosmetyczce mojej żony. Z pewnością ja go tak nie wkładałem. Kto wie, jakie jeszcze zaskakujące odkrycia zrobię. Pomyślałem, że zacznę się baczniej przyglądać mojej żonie jak reaguje na pytanie: kochanie nie widziałaś przypadkiem…

Myślę, że musiała to wszystko razem w coś wpakować. I chyba nie zaniosła tego do salonu, raczej jako rzecz obmierzłą, gdzieś w mojej norce to zostawiła. Tak myślę. Do wszystkich szafek zajrzałem. Nic. To musi być coś prostego. Nie mogła tego wpakować do pudła, bo byłoby na tyle duże, że bym zauważył. Mówią, że Pan Bóg stworzył świat. I odpoczął. Potem stworzył mężczyznę. I odpoczął. Potem stworzył kobietę. I od tej pory ani Pan Bóg, ani mężczyzna nie odpoczywali. No chyba diabeł podjudził moją niewiastę. Jak nic.

Moja świętej pamięci babcia nuciła sobie czasem taką przyśpiewkę:

Ludzie mówią, ty się żeń
nie odkładaj z dnia na dzień
żonka słotę zmieni w raj
to ci życie, ajajaj

Więc pojąłem cudo to
co to ludzie żonką zwą
Ja chce śpiewać, ona grać
ja chcę tańczyć, ona spać

I wychodzi na to, że trzeba się starszych słuchać.

JEST, JEST. SUKCES! Odnalazły się zguby. Ślicznie na półeczce ustawione. Za książkami. Równiutko. Usiadłem w pokoju na podłodze i zacząłem po kolei wszystko, półka po półce przeglądać. Czyli jednak upór i systematyczność kluczem do sukcesu. Jak kiedy będziecie szukać swojego, ulubionego, strasznie potrzebnego dingsa, to zapytajcie małżonki, czy nic nie wie o jego zniknięciu. Trzeba być czujnym. Może iść w zaparte.

Zaraz wróci moje słoneczko. Przeszło mi. Przecież nie będę na nią krzyczał. Ech.

P.S. Żona moja wróciła. Ponieważ prowadziłem poszukiwania na szafach w przedpokoju, więc stało tam krzesło i wszystkie światła były w domu zapalone. Toż po ciemku nie będę szukał. Pyta się mnie stojąc w drzwiach, co tutaj to krzesło robi. Uświadamiam ją więc, że szukałem koreksu, który mi schowała. Ona na to: a co to jest koreks? Punch! Trafiony – zatopiony. Amen.

P.S.2 Powiedziałem, że pod łóżkiem z latarką go szukałem. Stwierdziła, że bez sensu, bo nigdy by go tam nie schowała. To szelma! Pytam, czy on cię jakoś siedząc pod szafką drażnił albo prowokował? – Tak – mówi – zygał do mnie spod szafki 🙂