Z pewną satysfakcją obejrzałem reklamę Armaniego, w której wystąpili piłkarze Bayernu. Moja połowica stwierdziła, że chłopaki ładne, więc i w garniturach wyglądają elegancko. Trudno się nie zgodzić. Z małżonką nie dyskutuję, zwłaszcza, że na temat męskiej przystojności nie mam wyrobionego zdania.

Przyszło mi na myśl wspomnienie meczu z Portugalią w roku 2006, kiedy to na lotnisku Okęcie znaczną część fanów witających przybyłych stanowiła płeć piękna. Panowie pokazali się w nienagannie skrojonych garniturach, co wznieciło aplauz wśród publiczności. Prawdą jest, że wśród nich był Krystyna, który to, jak wiadomo, jest etatowym hartbrejkerem, a niewiasty mają na niego słabość i lecą na niego, jak miś do miodu. Zrozumiałem, skąd owa słabość się bierze, widząc naszych pokazanych przez telewizję w dresach, którzy dość siermiężnie wyglądali. Może to nie była dokładnie ta sama sytuacja, ale kto pamięta detale. Patrząc jak Robert Lewandowski żongluje piłką w czarnych lakierkach i anzugu spod igły na Allianz Arenie, mam drobną satysfakcję, że gość grający z orzełkiem na piersiach nie jest synonimem hydraulika we Francji czy kierowcy autobusu w Londynie, absolutnie nic nie ujmując wykonującym taką pracę, ale facetem z klasą i stylem, po prostu światowcem. I nie mam wstrętu do takiego snobizmu.
Paniom zaś, które to słabiznę czują na Roberta w garniturze eleganckim pod rozwagę poddam jedynie, że on od dwóch lat jest sparowanym elektronem. I trudno mu gustu znakomitego odmówić. Również w kwestii garnituru…

P.S. Żona obejrzała film raz jeszcze. Mówi, żeby zmienić w tekście, to zmieniam, że chłopaki zgrabne, bo ładne nie są. No może ten z brodą….
W kwestii rozumienia damskiego rodzaju nie posunąłem się do przodu.

Felieton pierwotnie opublikowany na futbolfejs.pl