Kobiety to Panu Bogu się udały. Tak uważam. Bo stworzenie ciągle depcze po moich ścieżkach, a ja nic. Normalnie nic. To, że przez 10 minut szlag mnie trafia, że znów czegoś nie mogę znaleźć to nic. A wystarczy chwila nieuwagi. Analogowo wyżywam się na czarno-białym materiale, ale trafiła mi się rolka Portry 120. Temat miałem, grzech nie użyć. Fotki zrobiłem, tylko, że bawić się w wywoływanie w procesie C41 to już mi się nie chciało. Jedna rolka – zaniosę do labu.

Moje słoneczko krzątało się po domu. Wyciągnąłem rolkę filmu z pudełka (metalowego i zamkniętego), w którym mieszkają naświetlone filmy i postanowiłem, że zawiozę do wywołania. Postawiłem na półce między szafami by włożyć do kieszeni w marynarce. Poszedłem zapakować torbę. W tym czasie moja żona wyszła gdzieś i wróciła. Zakładam marynarkę, sięgam po film. Nie ma. Cholera, człowiek na stare lata zapomina. Może w kuchni postawiłem. Nie ma. Może nie wyjąłem ze skrzynki. W skrzynce nie ma. Może do torby włożyłem. Nie. Pozostaje żony zapytać. Pytam więc, nie widziałaś kochanie mojego filmu, stał na szafce. Widziałam – odpowiada – jest w śmietniku. Prawdę mówiła. Tam go właśnie znalazłem.

Jeśli wydaje ci się, że wykombinowałeś już wszystko i nie ma innego wyjścia zapytaj żonę. Ona zna z pewnością ze trzy inne wyjaśnienia. I są one odkrywcze, gdyż sam na to nie wpadłeś.