czyli Ustawa o przekazywaniu niesprzedanej żywności
Wraz z początkiem roku w Czechach, wzorem Francji wprowadzono obowiązek przekazywania przez markety niesprzedanej żywności organizacjom charytatywnym. W Polsce ten przepis jest w Senacie, ale nie ma widoków na jego szybkie zatwierdzenie. Obecne regulacje raczej skłaniały sklepy do wyrzucania żywności niż do oddawania jej na cele dobroczynne, jest więc nadzieja, że z wprowadzeniem ustawy ulegnie to zmianie. Wydaje się, że projekt jest sensowny i skłania do wspierania osób w potrzebie. Nie do końca jestem przekonany do wprowadzania sankcji za niewywiązywanie się z obowiązku przez sklepy, ale może wynika to z mojego przekonania, że taka akcja spotka się z pozytywnym odbiorem ze strony sieci handlowych, więc nie ma potrzeby wzmacniać przepisu widmem kary.
Rzeczywistość zaskakuje
W wieczornym znudzeniu przeglądałem internety, jak to się obecnie mówi, i natrafiłem na mema, czyli graficzną ilustrację dotyczącą owego problemu sugerującą, by podzielić się swoją opinią na temat proponowanej zmiany dotyczącej niesprzedanej żywności. I zdębiałem przeczytawszy komentarze.
Kapitalizm nie jest ideologią, lecz systemem gospodarczym. Z komentarzy wynika jednak, że udało się wyhodować kapitalistę in vitro. Osobnika, który kapitalizm otrzymał z mlekiem matki, który wierzy niezłomnie, że jest to jedyna forma egzystencji, że nie ma nic poza kapitalizmem. Ci wszyscy, którzy nie potrafią sobie radzić w kapitalistycznej rzeczywistości są nieudacznikami i obibokami. Nie chce im się pracować i czekają by uzyskać coś za darmo. Coś z wartości, które on, przedstawiciel społeczeństwa kapitalistycznego, wypracował w pocie czoła dowożąc targety na asap. Tak powstaje podział na tych użytecznych, pracujących i wytwarzających produkt krajowy brutto oraz bandę darmozjadów i leserów czekających na darmowe.
Jestem wystarczająco stary i przeżyłem krach systemu gospodarki socjalistycznej, który to krach nauczył mnie sceptycyzmu dla ekonomicznych doktryn. Może zwyczajnie nie wierzę w zbawienie na kredyt we frankach, a może w staroświecki sposób zwyczajnie wierzę w ludzi i w to, że warto pomóc innemu człowiekowi. Na tle Europy nie jesteśmy krajem wyjątkowo bogatym, ale nie jesteśmy też krajem tak biednym, by w Polsce ludzie chodzili głodni. Jeśli nie możemy jako społeczeństwo znaleźć sposobu na ubóstwo, to jako społeczeństwo powinniśmy pomóc tym, którzy nie załapali się na pociąg transformacji ekonomicznej. Niezależnie od tego czy są nieudacznikami i nie potrafili się odnaleźć z nowej ekonomii czy z różnych powodów mieli pokręcone życiorysy i nie zorientowali się że rzeczywistość się zmieniła.
Nowi barbarzyńcy
Zaskoczeniem dla mnie była retoryka wpisów pojawiających się w formie komentarzy pod obrazkiem. Pomijam fakt, że większość komentujących nie ma pojęcia na czym faktycznie mają polegać nowe przepisy. To mnie nie dziwi, bo próba zdobycia wiedzy wymagałaby poświęcenia czasu włożenia odrobiny wysiłku. Zaskakuje mnie pogarda. Nic im się nie należy. Teraz zamiast pracować będą czekać na darmowe żarcie. Z ciekawości sprawdziłem kto pisze takie komentarze. Otóż proszę Państwa, to nie kasjerki z Biedronki ani nie ślusarze narzędziowi ze Śląska ani robotnicy budowlani z Podlasia. To pan informatyk, który w październiku obronił dyplom. Pani studentka pedagogiki z doskonałą średnią prowadząca badania naukowe i pan inżynier zarzucający pomysłowi oddawania żywności lewacką proweniencję. Skąd w tych młodych ludziach taka pogarda dla osób potrzebujących?
Mam wrażenie, że domorosłemu narybkowi kapitalistycznych rekinów pomyliła się praca socjalna z socjalizmem. Wygląda na to, że każde pojęcie zaczynające się na social przejęło odium plagi czerwonych pająków realnego socjalizmu i stało się rzeczą obmierzłą jakby towarzysz Wiesław osobiście je obsikał. Zastanawia mnie skąd u młodego człowieka zawiść wyrażająca się słowami: menele i nieroby będą wszamywać łososie i inne frykasy (pisownia oryginalna)?
Przeraża mnie to, co przeczytałem. W Polsce jest wiele osób słabszych i potrzebujących naszego wsparcia. Nie z jakiegoś powodu, a może nawet mimo wszystko. Wśród osób ubogich są tacy, którzy z własnej winy stracili wszystko, ale także tacy, którzy mimo uczciwej pracy nie dorobili niczego. Nie czuję się kompetentny by wybierać sprawiedliwych spośród potrzebujących. A nawet jeśli ktoś otrzyma pomoc dzięki swemu cwaniactwu, to nie zaprzecza to samej idei. Wierzę jednak, mimo wszystko, że buńczuczne demonstracje ekonomicznej siły to tylko internetowa maska. Emanacja możliwości wypowiadania dowolnie głupich sądów w internecie. Bo chyba jednak ludzie powinni sobie pomagać. Zaś co do ryczących tygrysów pokładających wiarę w swoich siłach, agresji i ostrych zębach może się okazać, że naprawdę są to tygrysy papierowe. I jak makulatura pójdą do recyklingu.
Najnowsze komentarze