Kilka uwag praktycznych do procesu wołania filmów.

Wyciąganie filmu 135. Istnieją w tym celu specjalne urządzenia, takie jak na obrazku. Jak kto lubi ZPT, czyli zajęcia praktyczno-techniczne to proszę bardzo. Ceny tego urządzenia wahają się od 30 do 115 złociszy. Jeśli masz zamiar go kupić, bo sądzisz, że to rozwiąże twoje problemy to możesz się rozczarować.  Działa to tak, że wsadzasz ten języczek do kasety i kręcisz szpulkę z filmem jakbyś ją zwijał. Słuchasz przy tym kiedy cyk!, bo wtedy film spada z owalnej części kasetki na tor, który  prowadzi do wyjścia. Wtedy wciągasz ruchomy języczek urządzenia i masz końcówkę na wierzchu. A gówno! Wcale jej nie masz. Oglądałem Vabank, gdzie mistrz Kwinto na słuch otwierał sejfy i szło mu to sprawnie. On był mistrzem w tym fachu, a ja nie jestem. Pochlebiam sobie, że jestem dość sprawny w precyzyjnych czynnościach manualnych, ale próbując kilkukrotnie skorzystać z tego urządzenia ani razu nie odniosłem sukcesu. Czyli film nie wylazł. Wiem, że trening czyni mistrza, ale jeśli mam zapłacić za urządzenie, które doprowadza mnie do furii i białej gorączki to nieeee. Moim zdaniem jest to gówienko o użyteczności wytrząsarki do szampana. A jeśli co wyciąga to stówę z kieszeni. Są ludzie, którzy opanowali wyciąganie filmów z kasetki przy pomocy dwóch kawałków kliszy 135. W kategorii umiejętności wyjątkowych można zadać w ten sposób szyku. Dla pragnących poszerzyć swe umiejętności manualne tutaj znajduje się opis jak to zrobić. Ja preferuję brutalną siłę, czyli śrubokręt. Wtykam końcówkę w szczelinę, tak by zahaczyć o kapsel, jeden ruch i go nie ma. Są jeszcze otwieracze do kaset, i te, w przeciwieństwie do nieszczęsnych wyciągarek działają. Z mojego doświadczenia najmocniej są zamknięte kasety Kodaka, a najsłabiej Fomy. Ilford jest po środku. Czasem otwieraczem nie da rady otworzyć Kodaka. A śrubokrętem zawsze. Zgodnie z zasadą nie rób nic na siłę – weź większy młotek.

Zakładanie filmu 135  na szpulkę. Jak przebiega cały proces pisałem wcześniej. Czasem aparaty mają tak zrobiony uchwyt filmu, że po wyjęciu kasety początek filmu zwija się przeciwnie do pozostałej części rolki. Jeśli nie robiliśmy zdjęć przed klatką nr. 1 można kawałek filmu obciąć, co o tyle jest trudne, że ciężko po ciemku ocenić jak długi kawałek filmu odcinamy. Mnie zwykle siłą i godnością osobistą udaje się zmusić gadzinę do uległości. Jak jest bardzo źle, albo moja cierpliwość jest tego dnia mniejsza to wsuwam go od końca. Jeśli większość filmu wlezie łatwiej poradzić sobie z niesforną końcówką.

Film 120. Dla jednych trudniej z nim sobie poradzić niż ze 135, dla innych łatwiej. Zrywamy banderolkę i rozwijamy czarny papier. Po rozwinięciu części papieru pojawia się luźny koniec kliszy. Papier jest przymocowany do kliszy tylko plasterkiem na końcu (czyli na początku, gdy film zakładamy do aparatu). Rozwijamy cały film i wsuwamy go w szpulkę ustawioną na właściwy rozmiar. Gdy Dojedziemy do miejsca, gdzie klisza jest przyklejona do papieru odrywamy plaster i albo przyklejamy wolny koniec plastra do drugiego filmu 120 (jeśli chcemy wywołać dwa za jednym zamachem) lub przykleić go do kliszy by nie przeszkadzał. Jeśli wkładamy za jednym zamachem dwa filmy 120 to sklejenie ich lub zacięcie kliszy jest istotne by klisze nie przesunęły się na siebie i nie skleiły się w koreksie.