Człowiek całe życie się uczy i głupi umiera. Ale nie można ustawać. kilka refleksji z okazji zużycia dziś drugiego opakowania litrowego D76.

Jak już człowiek zbierze jakiś zestaw sprzętu do analogowej fotografii, to pozostaje wybrać materiał do naświetlania. I to na początku wydaje się proste. Ponieważ analogowo koncentruję się na fotografii czarno-białej jeden wybór mam za sobą. Kolejnym pytaniem slajd czy negatyw. Ja (póki co) wybrałem negatyw. Jakoś lubię wziąć do ręki odbitkę w materialnej postaci. Kolejnym etapem jest decyzja co do czułości filmu. I tu wbrew poza naszymi koncepcjami i preferencjami sprzęt może dyktować nasze wybory. Typ aparatu podyktuje nam rozmiar filmu – 135 czy 120 (pomijam aparaty wielkoformatowe). Część aparatów analogowych, zwłaszcza tych starszych ma ograniczony zakres pracy światłomierza. Skala ISO jest często ograniczona do 400 (np. Yashica 124) 800 (Olympus RC 35) 1000 (Yashica Electro 35). Czasy obsługiwane przez aparaty mogę kończyć się na 1/500 (Yashica 124G i Olympus 35 RC). Jeśli maksymalna przesłona na obiektywie jest 22 to przy filmie o czułości 400 w słoneczny dzień, a zwłaszcza w słoneczny dzień na śniegu zabraknie skali. Nie ma już czego przymknąć. Nawet przy czułości 200 w słońcu na śniegu brakuje przesłony.

Wiele osób postponuje film o czułości 200 jako produkt dla niezdecydowanych. Jednak biorąc pod uwagę sprzęt, a zwłaszcza sytuację, gdy mamy zmienne warunki oświetleniowe jest to bardzo dobry wybór. Zdarzyło mi się wybrać z analogiem do Azji. Pogoda bywała różna, oślepiające słońce, chmury, poza tym fajnie móc zrobić fotkę o zmierzchu bez konieczności zmieniania materiału. I w sumie film 200 doskonale się nadaje do takich sytuacji. O dokupieniu negatywów na miejscu nie było mowy. Niestety z czarno-białych negatywów do zimnego procesu o czułości 200 zostały chyba dwa – Fomapan 200 i Rollei Superpan 200. Jako, że materiały Rolleia są w Polsce średniodostępne używałem Fomy. W sumie poszło tego dwadzieścia kilka rolek w formatch 120 i 135. Co do wrażeń to po tym czasie jestem na nie. Materiał wołany w D76 1+3 zatrzymuje za dużo obrazu w ciemniejszej części skali. Obraz jest mało kontrastowy, jakby zadymiony. Jakby jasne tony miały słabszą reprezentację na skali niż symetrycznie położone ciemne. Ta przewaga ciemnych tonów powoduje, że w ciemniejszych partiach zdjęcia brakuje lokalnego kontrastu między odcieniami. Nie jestem zadowolony z tego materiału. Ponieważ zostało mi jeszcze kilka rolek spróbuję wywołać to w innej chemii. Zobaczymy co wyjdzie.

Można oczywiście forsować film 100 do 200, czy nawet do 400, jednak jeśli chodzi o sprzęt i wskazania światłomierza niewiele to zmieni.